Translate

sobota, 20 kwietnia 2013

Zycie codziennie w Palermo

Uwaznie patrzac, mozna wiele zobaczyc. 
Przechadzamy sie ulicami Palermo i podpatrujemy zycie codzienne w tym niezwyklym miescie. Co widzimy?

W miejscu, gdzie szaleje bezrobocie, ludzie wymyslaja rozne sposoby na zarabianie pieniedzy. Zebranie w towarzystwie psow jest jednym z nich. Opiekun tych zwierzakow poszedl o krok dalej. W kazdy weekend przychodzi w to samo miejsce z kilkoma szczeniakami i glosno nawoluje o pomoc dla jego malych, porzuconych przyjaciol. Szczeniaki biegaja wokol, placza sie miedzy ludzmi tlumnie przechadzajacymi sie po miejskim deptaku, sikaja i robia male rzadkie kupki, gdzie popadnie. Mezczyzna o glebokim i donosnym glosie, biega za nimi z papierem toaletowym w reku. Robi spore zamieszanie. Ludzie zatrzymuja sie, rozczulaja nieporadnymi szczeniecymi ruchami, i wrzucaja zlote monety do kapelusza. 

Wielkanoc, niedziela. Opustoszaly grob, w ktorym do niedawna spoczywal Jezus, teraz jest miejscem, w ktorym ludzie  zostawiaja swieze kwiaty. Malzenstwo siedzace na stopniach kosciola, wyciaga reke do tych, ktorzy chca cos od siebie dac. Na dwa sposoby - w kosciele i przed kosciolem. 

Wiosna ulice Palermo zageszczaja sie. Pojawiaja sie turysci z aparatami w reku, spacerujacy od jednego zabytku do drugiego. Czasem halasuja, czasem tamuja przejscia na chodniku poruszajac sie w leniwych kolumnach. Widac ich z daleka. Odsloniete lydki, rzecz dla miejscowych nie do pomyslenia w kwietniu, sandaly, kapelusze chroniace przed mocnym sloncem i aparaty sloneczne na szyjach. Ten caly turystyczny harmider zakloca spokojny, zimowe zycie mieszkancow Palermo. Nie mozna spokojnie poczytac gazety, zeby ktos nie wyskoczyl zza rogu z migawka. Ten mezczyzna czyta, w tej chwili, ale juz po chwili zerka na mnie groznie marszczac brwi, i znika w kawiarence, przeklinajac ciekawskie teleobiektywy. 

Palermo w pelni: lokalna uliczka meblowa, obstawiona kanapami i kuchennymi szafkami. Robi wrazenie, jakby ktos zamierzal umeblowac ulice w swoim ulubionym stylu. Dla turystow - egzotyka. Dla mniejscowych - codziennosc. Przechadzaja sie spokojnie, zajeci swoim zyciem. Tato wyglada groznie w wyprasowanej koszuli i przeciwsloneczych okularach. Mama z glebokimi, pionowymi bruzdami od nasady nosa do polowy czola, zdradza mocny, poludniowy charakter. Rodzina dla Sycylijczykow jest najwazniejsza. W sumie w tym jestesmy do siebie dosyc podobni. 

Od rana do poludnia - sprzedaje ryby na lokalnym targu Vucciria. Okolo 13 ruch zamiera, ludzie znikaja w pachnacych wnetrzach i pochylaja sie nad talerzami swiezej pasty. Moze jeszcze jakis spozniony klient, moze jakis turysta, dla ktorego pora obiadu nie jest taka swietoscia... W oczekiwaniu slonce klei powieki, czapka zsuwa sie na oczy, usta lekko rozychlaja za dawnych, dzieciecych lat.
Czas na drzemke. 

Palermo - stolica Sycylii. Miasto, a czesto tak bardzo podobne do wsi. Przydrozne kapliczki, obrazki swietych wcisniete miedzy odnowione kamienice. Zakurzone sztuczne kwiaty, jakas niemrawa lampka. Jednak ludzie pamietaja, wiedza, gdzie sie mozna sie spotkac z Swieta Rozalia, Rita i innymi waznymi osobistosciami, ktore maja szybkie lacza z tym Najwyzszym. W drodze z porannej kawy, jest czas, zeby sie zatrzymac i zlozyc rece. 

"Waiting, waiting and waiting. Sometimes you just waiting to be waiting."
Na wyspie inaczej plynie czas. Na wiele rzeczy trzeba czekac. Najmlodsi jeszcze tego nie wiedza. Z wiekiem ucza sie, ze czekac mozna przy malej filizance mocnej i gestej jak smola kawy. Ucza sie, ze nie warto sie spieszyc, skoro i tak nikt nie przyjdzie na czas, i nic nie zacznie sie na czas.
Dla Sycylijczykow punktualnie znaczy plus minus godzina.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz